18.11.2011

znajduję ślad twoich zębów w obcym mieście.

znajduję ślad twoich zębów na swoim ramieniu.

znajduję ślad twoich zębów w lustrze.

czasami jestem hamburgerem.
akapit do środka jest taki zobowiązujący justowanie pełne jest takie wymuszone. podobno jest minus dwadzieścia na dworze. kaptury z lisem są takie napuszone. miasto stołeczne zatłoczone. słoik strogonowa to tramwaj w jedną stronę, słoik strogonowa to tramwaj w drugą stronę. rękawiczki są do połowy kostek palców. kołnierze są wpółniedopięte bez szalików. nie martw się ojezu oboże.

30.10.2011

poszedłem do łazienki, miałem twarz jak bezwładnie zwisający ręcznik. wróciłem do ciebie do ciepłej pościeli z niby bawełny i myślałem o ulicach i placach warszawskich, budowie okrucha, parkietu i do krojenia deski. obiecałem sobie, że od jutra będę lepszy. przyśnił mi się mały powstaniec, supermen i lenin, a następnego dnia znowu zaspałem.

30.09.2011

od ósmej do dziewiętnastej sto złotych to jeden plaster dwieście to drugi trzysta dni łącznie do nikąd mnie nie ptowadzi marnuję mi mija smark z nosa kurz w okolicach nosa nie nadaję się do pracy.

25.09.2011

instrukcja obsługi: osoby i kable (ewentualnie: wtyczki i majtki)



mój piętnastoletni brat mówi do mnie zerojedynkami, plejstejszyn, atari, ebay, allegro, amazon, dwa szejset, dwa tysiące jedenaście, jedenasty września dwa tysiące jeden, dwie wierze, pięć plansz, trzy życia i siódmy lewel,

Jeżeli po wykonaniu kabelka /kabel komputer - tv (s-video-euro)-v1/ na telewizorze masz czarnobiały obraz i nic nie dały ustawinia systemu w karcie graficznej (jeśli na obecnym mamy C/B obraz należy spróbować PAL, SECAM, NTSC, PAL-B itd...) i nic nie dała a zmiana gniazda EURO (czasem obsługa s-video jest na 1 gnieździe EURO) - to twój TV nie obsługuje sygnału S-Video na EUROzłaczu i obraz będzie czarno-biały. Lekarstwem na to będzie zmodyfikowanie /wykonanie kabelka wg poniższego schematu.Na zielono zaznaczyłem połączenia które należy wykonać przewodem ekranowanym (przypominam, że ekran należy podłaczyć do masy). Kondensatorem o wartości 470pF poprostu zwieramy piny 2 i 4 w S-VIDEO i podajemy ten sygnał na wejście video w eurozłączu.
moi znajomi byli ze swoimi znajomymi, z którymi byli oni, albo ich znajomi, potem postanowili się zaprzyjaźnić i powymieniać opowieściami. pożyczanymi majtkami i papierosami.

24.09.2011



15.09.2011


wynalazłam dziś czterdziestostopniowy system odliczania kwadransów pracowniczych. nie odpaliła mi żadna z zapalniczek podczas przerwy pracowniczej, a jak wracałam do domu miałam brudne ręce. a po rękach poznajesz z jakim masz do czynienia człowiekiem. i znacznie więcej się mieści w kieszeniach, kiedy masz ręce jak biała higieniczna ściema z reklamy zdrowego jedzenia. dermatologa. uczelni wyższej. środka przeciwbólowego na ból ciemienia.

14.09.2011


nie ścielę łóżka, bo ścieliłabym z samą sobą w środku, nie potrafię utrzymać porządku, jedyne, czego nie zapominam zrobić to ściągnąć oraz zapisać jako, a potem ułożyć alfabetycznie, tematycznie i wg jakiegoś jedyniemiznanego schematu, czasami zapominam, która część, na co, zakładam kaptur kolano, kiedy pochylam się nad beznadzieją tłoku, rano, w tramwaju, włosy opadają mi resztką włosów na oko, włączam zapętlenie i słucham od początku, nie czekam, więc piję bez wrzątku, nie pamiętam nawet, czy kupiłam dziś rano pieniądze, zgasiłam światło, czy raczej wychodząc się gasi, ale wieczorem, czy rano się pali słońce, czy światełko ledowe, w mojej głowie leży format sto na siedemdziesiąt, który systematycznie zostawiam pusty szkicując poniekąd, poniekąd się usprawiedliwiam rysuję jezuski świetlne na komputerze, bo nie wierzę, że umiem jeszcze trzymać w rękach kredkę, codziennie rano ze zmęczenia upadam w kredens, którego nie mam ciągnąc za sobą twoją bladą nogę, ściągając cię, jak zastawę z obrusem na stole, z kołdrą w ten kredens, z cukinią i z kalafiorem, lodówką, kubkiem kawy, papierem toaletowym foliówkami z almy za pięć złotych, ubraniami, które miałam założyć, zwęzić sobie na wysokości odcinka szyjnego, prasą codzienną, papierosami oraz innymi rzeczami, z którymi, przysięgam, zostaję, nie idę do pracy, za nic.

10.09.2011

jak cię nie ma to jeszcze lepiej, jak już wracasz. robię burdel w odzieży i się zatracam w jedzeniu ciasta.


nie zasypiać rano, czytać prasę, codzienną, literaturę, współczesną, przyczepiać się do siebie szeklą, prasować siadaniem na, koszulki, wycierać kurze, podróżować tramwajami, skrycie nienawidzić ludzi, trochę nienawidzić tramwajów, podróżować nad morze z przyjaciółmi, oddzielnie, siać, mąkę, pszeniczną i kukurydzianą, ściągać majtki, zakładać poszewki, ściągać pranie, zakładać najlepsze, zabierać sobie ubrania, podbierać sobie cukierki, pstrykać palcem w oko idiotom, oglądać wizję bez fonii, przyjmować gości na dachu, przywozić zdjęcia z wakacji, jeść raz na jakiś czas samemu kolację, nie jadać regularnych kolacji, rozrzucać drobne na stole, malować, pocić się w czoło, myć razem zęby, ścigać się do łazienki i przede wszystkim, pykać palcem w oko idiotom, przeczytane? dzięki.

2.09.2011

nie jadąc nocnym (bo spierdolił) dyskretnie nienawidzę całego świata. jestem piosenką dżejmsa blejka, jestem w kształcie zmiętego papierka, ale zanim to się zdarzy, wiem że to się zdarzy, nic się nie zdarzy, bo składam się z niezdrowego jedzenia i składam się z wyjaśnień: nie lubię muzyki. zwłaszcza nie lubię klawiszy. złotych żyrandoli. obcych dziewczyn i bolą mnie oczy, więc kładę je nieuprzejmie i nietowarzysko na podłodze. sama kładę się na ścianie, gdzie wrastam na amen. ta historia jest krótka, bo spierdolił mi autobus, światełko, bilet, albo jakieś inne znaki w kolorze sraki, w albo czyjeś niebiesko - jaskrawej marynarki. odzież ociera się o tę ścianę, bieleje, mechaci i drapie w ramię. nie mam pieniędzy, ani manier w tym momencie, zostawiłam je w sytuacjach mniej napiętych. jestem piosenką dżejmsa blejka i jestem obecna we wszystkich tandetnych piosenkach. czuję wyrzut sumienia na pięcie, i bardzo mi przykro, ale to się nie działo, a jak wracałam do domu, to mną szargało.

19.08.2011

między NIKiem, a okęciem, wszędzie śmierdzi i ja śmierdzę od wszędzie.

nienawidzę wszystkiego i wszystko mnie boli, krok w krok, brud w brud, smród w smród, co trzy minuty przystanek, dogodne przesiadki, znajome twarze, samotne sąsiadki, siatki z babciami, dzieci w poobgryzanymi paznokciami, paznokcie między zębami, salami ud, tłuszcz, chuć, albo wróć, nie idź tam, powiesz, że popsuł się tramwaj, że powiesił się motorniczy, że wracałaś się do domu po zapalniczkę, zwolnienie, usprawiedliwienie, pudełko śniadaniowe, że chciałaś zacząć wszystko od nowa, od dziewiątej rano do osiemnastej, że nie wypiłaś herbaty, że zaspałaś, zasłabłaś, zapomniałaś, zaplątałaś się w ruchome schody, zgubiłaś dowód osobisty na adres i pocztowe kody, albo nie idź wcale, powiedz, że masz zalane wszystkie części ciała, że farba się źle nadrukowała, mama tyle razy ci przypominała, że jak nie będziesz w białej koszulce polo i granatowym dole chodziła do szkoły, będziesz pracować na poczcie i podbijać pieczątką typu kołyskowego stoły, jak ona wbijała, a potem ała, odciski na łokciach, odciski na palcach, mama tyle razy cię przestrzegała, że praca, składka zdrowotna, drugie śniadanie i niezawodna dieta duncana, że schudniesz kochana i poczujesz się panią świata, tylko nie zasypiaj. bo zasypią ciebie. nawet jeśli wszystkiego nienawidzisz i wszystko cię jebie, wszystko po tobie spływa z potem i z komarami, z ładnymi perfumami, z pomalowanymi policzkami, z niebieskimi tęczówkami, z kapturem, z włosami, z opadającymirękamichęciami i słabymi zarobkami, to idź, rób, mów dzień dobry i ile chcesz wykonać kopii. nienawidzę wszystkiego i wszystko mnie boli, mam dżinsy zaczynające się kończyć w połowie kolan, mam dłonie przylepione do skroni, a skronie przylepione do kaptura, mam tworzywa sztuczne przylepione do nóg, mam skurcz nóg i nie chcę iść. wyobrażam sobie pękające policzki kobiet w autobusach, strzelające rozporki w spodniach ich mężów, rozmazane nowe logo ztmu, rozkietałbusione i rozczłonkowane ciała współpasażerów na amen. jestem płaskim podłożem drukowym, wkręciłam się w rolkę, zrolowałam się w taśmę.

12.07.2011


pranie tryb ekonomiczny, czterysta wirowań, płukanie - godzina piętnaście.
poczekaj, aż, załatwię, wszystkie, swoje, ciuchy - będziemy żyć w przyjaźni - ale sto lat później.


23.06.2011

cześć cześć cześć cześć cześć cześć cześć cześć.

16.04.2011

w lodowce michala korty splesnialy pomidor i ilfordy.

 z czuloscia mysle o lodowce michala korty. o formie kwadratu, gabarytach duzego psa, spoconych sciankach, rozmrazaniu na raz i dwa. o splesnialym pomidorze, o sasiedztwie ilfordow wysokiej czulosci. o wstawaniu.  

czułość to wielkość określająca stopień reagowania. ekspozycja to ilość światła. efekt schwarzschilda - zakłócenie pomiędzy czasem i skutecznością naświetlania. guma do zucia i gest przyklejania gumy do zucia na scianie. wstawanie.

16.03.2011

masa 1 m² wyrobu papierniczego wyrażona w gramach


pykaniem palców o szorstkie powierzchnie wyrażam lekkie zdenerwowanie. a wskazującym odnoszę się do guzika w linii pospiesznej. bo spiesze sie, bo mam zarezerwowane. pykaniem wskazujacego o guzik wysadzam w powietrze stoleczne budynki. studzienki strzelaja gownem i farba, z czego to drugie przyslania to pierwsze.  gowno ma miejsce i jest nieodlaczne klejac sie butow, jak stapasz po ziemi. poza momentem stycznosci z psia kupa paragonami petami blotem frytkami ulotka i miedziakami wybuchy w miescie przywodza mi na mysl prad i przewodzenie. resuscytacje i miesiace letnie.

12.02.2011

stroboskop.


tysiac piecset metrow kwadratowych. tysiac piecset osob. powietrze wydychiwane. ceodwa. powietrze łapane w płuca, ty, ja, maksymalna temperatura ciala na moment przed scieciem sie bialka. napierdalanka. lupanka. slowa przytupy. slowa basy. slone rece. intencje. stoimy w srodku tlumu o konsystencji wrzatku o temperaturze ciasta o gestosci zawiesiny, wszystko miesza sie myli i wiaze z resztkami sliny. miedzy nami sa metry. kwadraty. ktos posuwa posuwa nas na srodek, ktos posuwa posuwa sie pod scianami, ktos posuwa sie o jeden most za daleko o jedno slowo za duzo o cal za daleko z palcami. stoimy kiwajac sie w takt reka w reke glowy w sufit nic nie jest zbyt ani za, wszystko przed nami.

1.02.2011

plac trzech krzyży.



jakby pierwszy raz zamawiam kawę, ale czarną, gorzką, jakby mam dziesięć lat, nieproporcjonalne części ciała, krztuszę się papierosami, doświadczam okresu dojrzewania i zastanawiam się nad nazwami kaw, nazywam sztuczne oświetlenie światłem słonecznym, samobójcze skoki wymigiwaniem się z lekcji. jakby pierwszy raz zamawiam eks-presso, late, dotykam struktury języka, semantyki naczyń. jakby pierwszy raz zamawiam rękę, nie zamawiając nic więcej, nic tu nie jest na wyciągnięcie, i inne spieszne gesty. jakby pierwszy raz używam zdania: wyobraź sobie, że jest jak w tym filmie i pytam innych o higienę snu.
kiedyś w okresie poniekąd celowej bezsenności mało nie przewróciłam się twarzą na taśmę produkcyjną butelek. ich kolor i to, jak odbijało się w nich światło, dźwięk delikatnie stukającego szkła.


30.01.2011

może.

mijając plac konstytucji, lwowską, poznańską, noakowskiego, emilii plater, wilczą, niepodległości, chałubińskiego, krzywickiego, oczki, lindley'a, starynkiewicza, nowogrodzką, raszyńską, mijam się z może gołębie gówno zastyga w marmur, powietrze zastyga śmierdzącym obłoczkiem, tramwaje rżną przez warszawę, jak rdzawe żyłki przez blade ramie, na skrzyżowaniach i placach stołecznych pyka mi gdzieś, gdzie jest splot słoneczny. nie wiem, dlaczego, mijam się może z