wszystko się zawiesiło. system,
przeglądarka, kable nad moimi stopami, kurz pod moimi rękami, temperatura ścian
i rytm ludzi przechodzących pod oknem, wszystko drga powtarzając sekwencję
ruchu od rozpoczęcia do połowy, od rozpoczęcia do połowy, jedyna narastająca
akcja to odruch wymiotny, tak mam, tadam, biegnę więc w jakąkolwiek stronę i
marzę, żeby przeciąć to wszystko własnym pędem na połowę. koniec, dobranoc, do
zobaczenia jutro rano.
zamiast fototapety w las oraz jesień dekoracje ze
sztucznych świateł, przygasłe pomarańczowe światła latarni, jaskrawo - różowe
światełka witryn sklepowych, zielone pulsujące neony aut przewozu osób i w tej
sytuacji może przyjść do głowy, że gdyby poszedł prąd, to beton i płyty ze styropianu. szkło i papier z odpadów. marzenia o wilgotnych lasach, mchu i ciepłych jamach w ziemi, tymczasem
idę dalej, ej, wszyscy idziemy. chodnik i pety. asfalt i śmieci. brokat
ulotek pod podeszwami. wściekłe zwierzęta schodowych klatek. zawsze kokakola,
wdech wydech, chuch na szybę i znaczki kreślone palcem, w lewo i w prawo, po bazie z kurzu, zygzaki na biurku i wiórki paznokci.