17.12.2010

mam dwa pistolety, strzelbę i konia

przez półtorej godziny jestem ewidentnie tym facetem w kapeluszu, którego rysowałem od dziecka. i mam dwa pistolety, strzelbę i konia srokacza. przyjeżdżam do miasteczka, gdzie nikt mnie nie zna, mszczę pokonanych, przywracam sprawiedliwość i wygrywam serce kobiety. tymczasem wszystkie dzieci osadników, indianie, indiańskie dzieci, emigranci na stypendium prestiżowych uczelni oraz najwspanialsze dziewczyny jakie mógłbyś sobie wymarzyć, przekonują się, że to nieprawda.

13.10.2010

jeste( ) holden.

nie można się poddawać własnym strachom bo kończysz jak nahacz i masz żetakpowiem przejebane, a właściwie nic nie masz. a z tobą przejdę nawet na drugą stronę ulicy.
holdena pochłaniały czynności. czynności prowadziły do innych czynności, które prowadziły do następnych i dopiero długi łańcuszek czynności doprowadzał holdena do tego, co faktycznie zamierzał. holden nie lubił więc czynności, ale poświęcał im większość swojego czasu, na przykład zanim wyszedł z łazienki układał równo uzębienie w ustach, same usta, a prawą rękę układał na prawym biodrze lub w prawej kieszeni. bardzo prawdopodobne, że robił to w innej kolejności, albo że nie robił tego wcale, ale na miejscach zapomnianych czynności pojawiały się inne pochłaniając w ten sposób cenny czas holdena. pogłębiając niecierpliwość holdena i zmarszczkę pomiędzy jego lewym policzkiem, a kącikiem ust. i właśnie teraz holden szykuje się do wyjścia.
próbuję spytać, dokąd idzie. holden całuje mnie w policzek i niepostrzeżenie ustawia mi na lewym barku kubek kawy, który po powrocie prawdopodobnie zdejmie z mojego lewego barku, ponieważ wie, że poczekam w tej samej pozycji. z lenistwa. holden (zakłada spodnie. wygładza je na udach wierzchem dłoni) dokąd idziesz (wyciąga z szafy koszulę, z koszuli wyciąga wieszak, rzuca na ziemię wieszak i koszulę, potem kolejny wieszak i koszulę, aż znajdzie odpowiednią) ? holden (układa włosy krępymi palcami) czy będziesz na kolację (staje frontem do lustra i przybiera dziwne grymasy), czy zdejmiesz mi z lewego barku kawę (wychylając się z przedpokoju do kuchni wyjada z garnka pętko kiełbasy) ? do kieszeni udającej torbę wrzuca kluczyki od samochodu samochód rower portfel dowód osobisty karty kartki długopis trójkolorowy i śrubokręt. do drugiej kieszeni nie udającej niczego, poza kieszenią, wkłada lewą rękę. na krańcu zębów i podniebienia układa język. podchodzi do lustra i lekko wytrzeszcza oczy. holden (przylepia oczy do tafli lustra) czy mi odpowiesz? patrzę na holdena i czekam, aż już sobie pójdzie, by już sobie wrócił, zdjął mi z lewego barku kubek z kawą. holden wyszedł. nie zdążyłam spytać, dokąd. bardzo dużo pytań zaprzątało moją głowę, a zwłaszcza jej lewą półkule, gdy moje oba przedsionki sercowe (holden) (holden) ___ (holden)___(holden) (holden) pykały i zagłuszały mnie, kiedy pytałam, gdzie, a holden poszedł.

5.09.2010

21.06.2010

jestem gołymi nogami na domku na drzewie.



wracamy ikarusem śliniąc się w siedzenia. podróż to dobry pretekst, więc przysypiam na tobie, a twoje łokcie nabite kostkami niedbale wbijają mi się między żebra. liczę na czułość i bułki na podróż. wyglądasz teraz jak bohater książek. masz skórę w siniaki i zdrapania, a pod stopami patyki i bagaż. zasypiam z twoimi łokciami na sobie. zasypiasz i widzę defekty twej skóry, więc jest w tobie trochę też normalnej osoby. dzień wcześniej przygniatasz mnie brzuchem do łódki. pod sobą masz moją nadwagę i do dna. masz skórę w siniaki zęby i deski z domku na drzewie i nic już nie powiem. ja jestem blada i liczę na bułki z żebrami wbitymi twoimi łokciami.

6.01.2010

jestem nieposiadaniem siły pomocy.

jedzie tramwaj, leży kupa, ścieka ściek. wszystko to łączy i stapia się w tło. na tym tle jaskrawe punkciki mijają się, by potem odnaleźć się. czytają razem książki, jedzą razem śniadanie, ktoś gdzieś powiedział, że przelecieć można nawet otwartą ranę. zaprawdę powiadam ci, rośnie mi tłuszcz na zimę, ważą mi się łzy, katar i inne wydzieliny. mam do ciebie uczucia. na tym tle jaskrawe punkciki tenisówki trampki kurtki kaptury szaliki czapki sznurówki szlufki pasków paski podświetlane matryce zegarków wskazówki gumki guziki szwy pękające pyk pyk kanty mankiety dekolty kieszenie worki kieszeniowe i znowu szaliki krążą w okół siebie, jak muchy w okół wyżej wymienionej kupy. zrobię ci namiocik, schron od tych wymiocin, które wyleciały z wyżej wymienionych części garderoby. co miesiąc kupię miesięczny w jedną stronę. co pół roku interregio w jedną stronę. co miesiąc zrobię ci kanapkę. rosół. albo coś tam co się je na niestrawność. będę thordvalsenem, skrzyneckim, turnauem, urbańskim i drzyzgą. sokistą w interregio, piwnicą pod baranem.