12.11.2009

kilometry.

najgorsze są dni jak choriatiki. jak retsina. jak tzatziki. i cóż z tego że z nim nie śpisz. skoro nie śpisz ze mną. i cóż z tego że jesteśmy zdrowi. skoro w środku mamy lej. chciałbym być gołębiem. chciałbym być pocztowym znaczkiem. chciałbym byś mnie pośliniła. i wysłała gdzieś. pociąg relacji warszawa (centralna i śmierdzi) - łódź (fabryczna i mało skojarzeń). bagaż podręczny: papierosy, zapalniczka i papierki po słodyczach. opis przyrody: muzyka (pisk kasownika). łódź kojarzy mi się z rozwodnionymi ulicami. podróże kojarzą mi się z: potem. potem pojedziemy, potem zobaczymy. chciałbym byś mnie pośliniła. i wysłała gdzieś. a jednak jedziemy. skład marki interregio, mistsubiszi rocznik dziewięć pięć, na nadgarstku mam ślinę do śliny przyklejony bilet. nie pamiętam, jakie to miasto, ani jaka to ulica. w słuchawkach leci tiersen. lublin to zwrotka. łódź to refren. warszawa to sprzężenie. po pierwszym kroku postawionym na chodniku, po pierwszej w nim dziurze, po ślizgu, na pierwszym napotkanym papierku, po pierwszym plasku gównem o podeszwę, po pierwszym zgaszonym na ziemi papierosie, wiem że stoję, a miasto
a miasto jest moje. gdybym mogła zamieniłabym się miejscem z prądem. jako muzyczka, dzwonek, prąd, albo fala radiowa zapieprzając nad torami, asfaltem, kostką brok'a. serce słodkie słowo kojarzy się z piernikiem a ja chciałbym być rzeźnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz