9.09.2009

lavapies/ nowy świat


wydaje ci się, że wszystko już widziałaś kultury pałac, że będzie tłem twojej pocztówki z warszawy. różowe obłoczki. rajkowska liże cię w okulary. wydaje mi się, że mylisz atrapę laswegas z atrapą warszawy.
wysiadasz na luton, potem na barajas. stajesz na lavapies. jest madrycki wrzesień. wtapiasz się w tę ulicę, a twoje podeszwy stapiają się z chodnikiem. mija cię 3.273.729 osób. wyciągasz ukradkiem z kieszeni papierek. zbierasz zapachy. z lepkim ulicznym powietrzem. kładziesz na język. zjadasz. pocierasz ręką po karku. wchłaniasz. twoje koleżanki pytają, skąd masz rumieńce. a ty rozkładasz ręce. wyobrażasz sobie, że zawiązują na tobie wstążki, częstują cię uśmiechami. że podpalają ci papierosy, że spalasz się z papierosami. przez okienko samolotu widzisz, jak hiszpanki uśmiechają się do ciebie. jeszcze sto stóp nad ziemią. koleżanki pytają, czemu patrzysz w ziemię. przecież nie będziesz patrzeć w niebo, lecisz niebem.


mijam cię wzrokiem, mijam też ulice z samochodami, piony z poziomami, niebo z na nim znakami. mijając cię wzrokiem mam minę adekwatną do tej bylejakiej pogody. nie ugną się pode mną nogi. moim motywem przewodnim jest chodnik, albo rozbite o chodnik mózg z sercem, albo chłopak leżący na chodniku, czekający na karetkę. spotykam ulę w kapeluszu, a potem degola. kapelusz i degol mają kolor szary. zaczepiam się włosami o druty wysokiego napięcia, którego w sobie nie mam. nie czuję. nie przewiduję, by coś się zmieniło przez najbliższą resztę mojego życia. uśmiech wyszedł mi z użycia, zaczepiam się włosami o rękę de gola. przypadkiem. jestem jak elektryczny bałwanek na wieżowcu miszlę. obserwuję warszawę z góry. ale warszawa nie obserwuje mnie.

1 komentarz:

  1. omasz. teraz to przesadziłaś. raczej się wzruszyłam albo przynajmniej zadrżała mi powieka.

    OdpowiedzUsuń