8.09.2009

jestem natymacztery.


czy to nie przypadek nie to nie przypadek nie to jest wypadek na skrzyżowaniu ręce rozsypało oczy poturlało wędlinę wysypało z kanapek a bułki z siatek potoczyły się, a ja odmieniam na wszystkie możliwe sposoby transport zbiorowy. o tym, że jechałam do pracy bez biletu konsystencja powietrza była zbyt konsystencją a za mało w niej było powietrza był to wagon przedział przegub byłam w biegu nie miałam biletu wkurwiałam się na szybę z pleksiglasu za szybą z pleksiglasu był monument w wagonie w przedziale w przegubie byli ludzie. czuję że się duszę, ale nie można otwierać okien pojazd jest klimatyzowany nie można wyjść na czerwonym bo drzwi są zablokowane na rogu takiej i takiej ulicy ruchome schody metra odciski butów kontur kredy na chodnikach, ładnie? syndrom paryski, kochanie to jest za dużo zdań na jednym skrzyżowaniu (paryża). to samo tyczy się warszawy, chociaż syndrom warszawski ma wydźwięk pejoratywny (nie uważasz), że wszyscy przypierdalają się gdy masz w dowodzie napisane warszawa. kasownik cyka klimatyzacja pyka miarowo stukam paluszkiem w siedzenie myśląc o wszystkich historiach rozbudowanych jak cała komunikacja, jak moja dziewczyna, jak moja dziewczyna złapała mnie za łokieć pod ambasadą rosyjską, jak rozbiłam rower w alei róż, jak chlust wody z fontanny na bankowym rozerwał mi wargę i połamał nogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz