18.01.2012

karlis verdins, no weź, słuchaj


na ładnych filmach umierasz w pierwszej scenie. wchodzisz w norweskim krajobrazie do wody z kamieniem strzelasz sobie z dwururki w gardło. albo
podpalasz się ruską zapałką, wpadasz pod autobus marki jelcz, dławisz tabletką aspiryny, widzisz plamy oleju na sukience i krwi na masce i tylko szwy plastry. jest ładna muzyczka w tle, światełka, pierdolełka, halogenowe rzeczy. są sprzężenia, naelektryzowane balony, zmechacona wełna, pęknięty kafelek, kostka cielęca, zdanie wielokrotnie złożone. wiolonczela, skrzyp skrzyp puenta. 
albo
jest fajnie sto dwadzieścia pięć stopni w cieniu. relacja na żywo z wozu transmisyjnego. kabelki dopięte pod najgrubszą żyłkę, aortkę, tętniczkę. nosek, uszko, oczko gorzkie od perfum. majtki, skarpetki, koszulki spuchnięte od nadmiaru tlenu. miłe rzeczy, karlis verdins, ładne zdania, etyka spania, pościel nadmuchana lenorem, swetry perwolem, fiolet krystaliczny, zieleń brylantowa (zakazana w niektórych krajach), ładne rzeczy do dotykania, ładne muralne na murach i chodniki do chodzenia, nie umiem wygospodarować tygodnia czasu dla posiadania czasu. obrazki się ścierają, wakacje się oddalają, pociągi się rozpierdalającwykolejają na twardych jak żwirek pod trakcjami bułkach z warsa. farsa.
albo
oglądaj ze mną ładne rzeczy, popatrz jak wybieram verdanę, kiedy mogłabym wybrać helveticę, oglądaj ze mną ładne rzeczy i nie miej wątpliwości. czytam od kilku lat pięć wierszy verdinsa. bo więcej nie przetłumaczyli na polski. albo nie znalazłam.